Komentarze: 0
Jak czasem sobie dumam nad upływającym czasem to nachodzą mnie różne myśli i zwykle są to myśli, które wbijają mnie w dołek. 15 lat to długi czas, jedni przez 15 lat zmieniają świat, inni zakładają rodziny, dorastają, są tacy którzy przez 15 lat stoją w miejscu i nie robią nic i jest też taki o raper Tede, który przez 15 lat dokonał dosłownie rewolucji na polskiej scenie muzycznej. Zaczynając w składzie Ein Killa Herz i wbijając się w pamięć odbiorców kawałkiem „Wyłącz mikrofon” Tede rozpoczął swoją przebojową ścieżkę na szczyt. Później jak wiemy było Trzyha, zaś ostatecznie Warszafski Deszcz. Czas mijał a konto Tedego, to muzyczne oczywiście, zapełniało się coraz to większą ilością dobytku muzycznego. M.in. Było „Nastukafszy…”.
Kilka lat później Tede rozpoczął walkę w „Wyścigu Szczurów” świata rapu, promując swój nowy album solowy „S.P.O.R.T.”. I tak wszystko poszło jak z bicza strzelił, pojawiła się wytwórnia Wielkie Joł, pojawił się też nowy album „3H: hajs, hajs, hajs”, moi państwo, na płycie tej usłyszycie nawet Zdzisławę Sośnicką. Tede jednak nie spoczywał na laurach, wydawał rokrocznie nowe albumy, każde pełne nowości, jak w kalejdoskopie. Tede nie próżnował, zwerbował do współpracy Matheo, z którym wypuścił na rynek m.in. „Notes” i „Esende Mylffon”. Dalszej historii opowiadać nie trzeba, bo o Tede było już głośno, „Eliminati”, „Kurt Rolson”, „Vanillahajs”, „Mefistotedes”, czy „SKRRT”.